Zion Williamson ma problem

Siedzę i przewijam tę listę wartości transferowych na “The Ringer” jak nekrologi w lokalnej gazecie. Dziesięć nazwisk, dziesięć pomników ambicji, ego i pieniędzy. I są tam dwa, które od razu zgrzytają mi w zębach. Dwa, które dla mnie mają wartość mniej więcej taką jak pusta butelka po tanim bourbonie z Aldi.

LaMelo Ball overrated

Pierwszy to LaMelo Ball. Nic do niego nie mam. Zwłaszca szacunku. Ale on przynajmniej zamyka stawkę, siedzi na końcu jak przypis, jak drobny druk jakiś, który i tak wszyscy olewają.

A potem jest on. Na trzecim miejscu. Zion Williamson. I czuję, jak coś mi się gotuje pod czaszką, jakby ktoś próbował zagotować wodę w plastikowym czajniku z Temu za 6 zł. Prawie 40 baniek pensji. 25 lat w symulacji zwanej życiem i sześć sezonów w lidze. Siedem jeżeli liczymy stracone boje w sezonie 2021-2022. Występy w play-offach? Okrągłe, czyste, kliniczne zero.

Zion WIlliamson jaka jest jego wartość?

I teraz powiedzmy to głośno, bez mrugania okiem: czy Zion Williamson jest coś warty? Bo jasne, Zion nadal potrafi wyglądać jak zjawisko. Jak anomalia fizyki. Nadal wjeżdża w pomalowane jak ciężarówka bez hamulców. Tyle że ten sezon to dla Ziona ledwie dziesięć meczów. Dziesięć. Najgorsze zdobycze w punktach, zbiórkach, asystach i skuteczności z gry w historii jego występów. Reszta to cisza, raporty medyczne i znajomy zapach kontuzji, który ciągnie się za nim jak tani dezodorant z Kisoku Ruchu.

W międzyczasie Pelicans właściwie zapomnieli, że Zion istnieje. I trudno im się dziwić. Na scenę wchodzi Derik Queen, o którym nie raz i nie dwa wspominałem na łamach AirBalla. Jest jak letnia nadzieja dla Joe Dumarsa na to, że kiedyś narody zjednoczone wybaczą mu oddanie topowego picku w nadchodzącym drafcie, za przesunięcie, aby zgarnąć tego gagatka.

Derik Queen to nowa nadzieja Pelicans

Nowy środkowy, dzieciak z talentem, z rękami miękkimi jak masło i nogami, które faktycznie działają. Queen przyciąga uwagę sprytnymi podaniami, zwinnymi ruchami pod koszem, wygląda jak ktoś, kto jeszcze wierzy, że koszykówka to sport, a nie oddział rehabilitacji. Może i jest toporny, może i jest głupi jak szczeniak, ale on jest i żyje na parkiecie i oddycha koszykówką.

I najlepsze jest to, że facet, który opuścił swój pierwszy przedsezonowy obóz przez rekonwalescencję po operacji nadgarstka, potrzebuje tylko kilku meczów, żeby przebić liczbę spotkań rozegranych przez Ziona w pięciu z siedmiu sezonów NBA. To już nie jest ironia. To jest slapstick z aligatorem w tle.

New Orleans Pelicas i cena za Ziona

Jeśli Pelicans chcieliby dziś ustalić sensowną wartość zwrotu za byłego All-Stara? To jak to obliczyć? Jaki wzór podstawić? Teoretycznie jakaś organizacja z żelazną kulturą, z planem i kręgosłupem, mogłaby pomyśleć: dobra, odkopiemy tego gracza All-NBA spod warstw kontuzji, plotek i rozczarowań. Ale już nie ma takich głupich w NBA. Kings to nawet nie jest teraz naklejka na toaletę, bo chyba nawet oni nie są na tyle zdesperowani, a każdy (w tym i ja) wciska im byle chłam w nadziei na tanią sensację i chwilę beki.

Zion jest w dupie. Chłop jest jak trędowaty. On podając rękę ma już na czole wypisane “nadwyrężenie”. Tu bym puścił wywód redaktora Kryspina, który ma dużo do powiedzenia o jego życiu poza parkietem. Komedia, bo wiecie jak RK umie się nakręcić na temat. Suns płoną do tej pory.

Czytaj też:

Ale Zion koszykarz: w realnym świecie obecnego CBA, apronów i fikołków Silvera oddanie czegoś wartościowego i wzięcie na klatę kontraktu Ziona to prośba z gatunku bezczelnych. Za droga. Za ryzykowna. Za dużo trupów w szafie.

The Ringer podpowiada jak to zrobić

Jest też druga szkoła myślenia, chłodna i księgowa, bliska sercu, którą rekomenduje “The Ringer”: Pelicans znani z oszczędności czyszczą księgi. Po prostu. Pozbyć się tych niegwarantowanych 87,1 miliona dolarów, które Williamsonowi należą się przez najbliższe dwa lata. Zamknąć drzwi, zgasić światło, udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Ale odpuszczą tak łatwo? Chyba, że chcą brać duet LaVine i DeRozan i otwierać trzecią osadę franczyzową bieda Żabki “Nie Wyszło w Chicago Bulls”.

Zion Williamson ma problem

Wszyscy wydają się gotowi na jakiś ruch. Zion, Pelicans, liga, widzowie zmęczeni tą telenowelą. Problem w tym, że nikt nie ma pojęcia, jaki to ma być ruch. A Zion Williamson wisi gdzieś pomiędzy potencjałem a rzeczywistością, jak duch w opuszczonej hali: zbyt drogi, żeby go zatrzymać, zbyt problematyczny, żeby go sprzedać, i zbyt realny, żeby dalej udawać, że to tylko pech.

Pamiętacie, że miał być następcą LeBrona? To były czasy…

Defragmentować Pelicans, pakować po kawałku do InPostu i do Settle.

Opublikowano

w

,

przez


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.